LONDON IS ALWAYS A GOOD IDEA
Długo się zastanawiałam nad powrotem, dużo czasu spędziłam szukając inspiracji, kolekcjonując myśli i motywację. W ostatnim czasie dużo się wydarzyło, trochę podróży, przeprowadzka do innego kraju, zmiana pracy, zmiana życia o 180 stopni. Post z podróży do Izraela siedzi w draftach od ponad roku, trochę głupio się z tym czuję. Postanowiłam powoli opisać tu wszystko co wydarzyło się przez ostatnie 2 lata (!) i być bardziej na bieżąco. W końcu mam trochę histori do opowiedzenia, zdjęć do pokazania a przede wszystkim myśli do podzielenia się.
I've been thinking about my comeback for many days, I spent a lot of time searching for inspiration, collecting thoughts and motivation. In past months a lot has happened, a bit of travel, relocation to another country, change of job, 180-degree change in my life. The post about my travel to Israel is in drafts for more than year, I feel stupid about it. I decided to finally describe everything that has happened over the last two years (!) and be more up to date. Though I have some stories to tell, pictures to show and many thoughts to share.
Zacznijmy od początku. Od powrotu do Warszawy po mojej przygodzie jako Au Pair (post tutaj) cały czas myślałam o ponownym wyjeździe do Londynu. Żyłam i robiłam wszystko z myślą o tym, było to moim celem, marzeniem, wszystkim, aż do momentu kiedy odpuściłam. W pierwszych założeniach moja relokacja do Anglii miała mieć miejsce w marcu. W kwietniu byłam nadal w Polsce, bez grosza, pracy i pomysłu na życie. Zaczęłam rozsyłać CV do firm w Warszawie i udało się. Zainteresowanie było zaskakująco duże. Po tygodniach rozmów miałam już pracę. Zaczęłam pracować w zawodzie, w firmie zajmującej się rekrutacją IT. Wszystko fajnie ale... to nie było moje miejsce. I było to dość dziwne uczucie bo przecież kocham Warszawę, mam tam przyjaciół, rodzinę, fajne życie, ale... to jednak nie to.
Let’s start from the beginning. Since I came back to Warsaw after my adventure as an Au Pair (click here to ready the post) I’ve been constantly thinking about going back to London. I’ve been living and doing absolutely everything with this thought. It was my aim, my dream, my everything. Until I gave up. In the first assumptions, my relocation to England was to take place in March. In April I was still in Poland, broke, jobless and with no ideas how to lead my life. I started to send my CV to companies in Warsaw and I succeeded. The interest was surprisingly high. After weeks of conversations, I already had a job. I started working in my profession, in IT recruitment company. Everything was great but ... it was not my place. And it was a strange feeling because I love Warsaw, I have friends and familythere, a really nice life, but ... that's not it.
Impulsem który spowodował, że dość szybko spakowałam walizki i znalazłam się w Anglii był fakt, że... dostałam tam pracę. Ja też byłam zaskoczona. Stało się to tak szybko, że chyba nawet nie miałam czasu żeby się zastanowić nad tym co właśnie się dzieje. Byłam prawie pewna że rozsyłanie CV w ciemno nic mi nie da. A jednak.Pierwszą odpowiedź otrzymałam z Cardiff. Firma rekrutacyjna chciała żebym ich odwiedziła i rozważyła dołączenie do zespołu. Kolejna wiadomość była z New Castle, podobna sytuacja. Nie wiedziałam co robić bo chciałam się przeprowadzić do Wielkiej Brytani ale nie chciałam się oszukiwać – nie tam. W końcu po kilku dniach po powrocie z lunchu zobaczyłam nieodebrane połączenie z Londynu. Następnego dnia miałam już pierwszą rozmowę. Wydawało się to aż zbyt piękne i zdecydowanie zbyt łatwe. Miałam wrażenie, że nie szukają byle rekrutera, szukają mnie. Starałam się podchodzić do wszystkiego z dystansem jednak entuzjazm brał górę, nagle wiedziałam czego chcę. I tak po kilku dniach i kilku godzinach rozmów na Skype zaakceptowałam ofertę i niecały miąsiąc później byłam już na wyspach.
Ale o tym więcej w kolejnych postach, chyba nie jestem fanką streszczeń, wolę opisać wszystko po kolei. Tym postem chciałam się tylko przywitać i trochę nakreślić co u mnie. Przypomnieć o sobie i swoich słowach. Postaram się dokończyć (po ponad roku, dobra robota Kasia) post o mojej podróży do Izraela, i wiele innych, bo mam coś tam do powiedzenia i trochę do opowiedzenia.
The impulse that made me pack my suitcases quickly and found myself in England was the fact that ... I got a job there. I was surprised too. It happened so quickly that I didn’t even have time to think about what was happening. I was almost sure that sending my CV to England will not do me any good. It did.The first answer I received was from Cardiff. A well-known recruitment company wanted me to visit them and consider joining their team. Next message was from Newcastle, same situation. I didn’t know what to do because I really wanted to move to England but at the same time I didn’t want to lie to myself – that was not exactly where I wanted to live. Finally, after a few days I came back from lunch and noticed a left message on my phone, this one was from London. The next day I already had my first interview. It seemed to be too beautiful and definitely way too easy. I had an impression that they are not looking just for the recruiter, they are looking for me. I tried to take it with distance but the excitement was huge. I finally knew what I wanted. And like that, after a couple of days and couple of hours of interviews via Skype I accepted their offer and not longer than one month later I was in Britain.
But I will tell you more about it in next posts, guess I am not a big fan of summaries, I prefer to describe everything just as it was. In this post I just wanted to say hello and outline my current situation, remind you about me and my words. I will try to finally finish (well done Kate) the post about my trip to Israel and many many more. Cause I have something to say and something to share.
Thanks for reading,
Yours Kate
I've been thinking about my comeback for many days, I spent a lot of time searching for inspiration, collecting thoughts and motivation. In past months a lot has happened, a bit of travel, relocation to another country, change of job, 180-degree change in my life. The post about my travel to Israel is in drafts for more than year, I feel stupid about it. I decided to finally describe everything that has happened over the last two years (!) and be more up to date. Though I have some stories to tell, pictures to show and many thoughts to share.
Let’s start from the beginning. Since I came back to Warsaw after my adventure as an Au Pair (click here to ready the post) I’ve been constantly thinking about going back to London. I’ve been living and doing absolutely everything with this thought. It was my aim, my dream, my everything. Until I gave up. In the first assumptions, my relocation to England was to take place in March. In April I was still in Poland, broke, jobless and with no ideas how to lead my life. I started to send my CV to companies in Warsaw and I succeeded. The interest was surprisingly high. After weeks of conversations, I already had a job. I started working in my profession, in IT recruitment company. Everything was great but ... it was not my place. And it was a strange feeling because I love Warsaw, I have friends and familythere, a really nice life, but ... that's not it.
Impulsem który spowodował, że dość szybko spakowałam walizki i znalazłam się w Anglii był fakt, że... dostałam tam pracę. Ja też byłam zaskoczona. Stało się to tak szybko, że chyba nawet nie miałam czasu żeby się zastanowić nad tym co właśnie się dzieje. Byłam prawie pewna że rozsyłanie CV w ciemno nic mi nie da. A jednak.Pierwszą odpowiedź otrzymałam z Cardiff. Firma rekrutacyjna chciała żebym ich odwiedziła i rozważyła dołączenie do zespołu. Kolejna wiadomość była z New Castle, podobna sytuacja. Nie wiedziałam co robić bo chciałam się przeprowadzić do Wielkiej Brytani ale nie chciałam się oszukiwać – nie tam. W końcu po kilku dniach po powrocie z lunchu zobaczyłam nieodebrane połączenie z Londynu. Następnego dnia miałam już pierwszą rozmowę. Wydawało się to aż zbyt piękne i zdecydowanie zbyt łatwe. Miałam wrażenie, że nie szukają byle rekrutera, szukają mnie. Starałam się podchodzić do wszystkiego z dystansem jednak entuzjazm brał górę, nagle wiedziałam czego chcę. I tak po kilku dniach i kilku godzinach rozmów na Skype zaakceptowałam ofertę i niecały miąsiąc później byłam już na wyspach.
Ale o tym więcej w kolejnych postach, chyba nie jestem fanką streszczeń, wolę opisać wszystko po kolei. Tym postem chciałam się tylko przywitać i trochę nakreślić co u mnie. Przypomnieć o sobie i swoich słowach. Postaram się dokończyć (po ponad roku, dobra robota Kasia) post o mojej podróży do Izraela, i wiele innych, bo mam coś tam do powiedzenia i trochę do opowiedzenia.
The impulse that made me pack my suitcases quickly and found myself in England was the fact that ... I got a job there. I was surprised too. It happened so quickly that I didn’t even have time to think about what was happening. I was almost sure that sending my CV to England will not do me any good. It did.The first answer I received was from Cardiff. A well-known recruitment company wanted me to visit them and consider joining their team. Next message was from Newcastle, same situation. I didn’t know what to do because I really wanted to move to England but at the same time I didn’t want to lie to myself – that was not exactly where I wanted to live. Finally, after a few days I came back from lunch and noticed a left message on my phone, this one was from London. The next day I already had my first interview. It seemed to be too beautiful and definitely way too easy. I had an impression that they are not looking just for the recruiter, they are looking for me. I tried to take it with distance but the excitement was huge. I finally knew what I wanted. And like that, after a couple of days and couple of hours of interviews via Skype I accepted their offer and not longer than one month later I was in Britain.
But I will tell you more about it in next posts, guess I am not a big fan of summaries, I prefer to describe everything just as it was. In this post I just wanted to say hello and outline my current situation, remind you about me and my words. I will try to finally finish (well done Kate) the post about my trip to Israel and many many more. Cause I have something to say and something to share.
Thanks for reading,
Yours Kate
ale tam pięknie:) nie byłam nigdy w londynie!
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć :) Nigdy tam nie byłam, ale bardzo bym chciała kiedyś zobaczyć te piękne miasto na własne oczy :) wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ♡